|2020|

Hombre

Officer Joseph Dibble
Kiwną skinieniem głowy do barmana tak by ten wiedział że dzisiaj nie będzie żadnego rozpierdolu, po czym zmierzył niedawnego chojraka szyderczym spojrzeniem. Kidy przyniesiono browary i ziemnioki od razu walną sobie jednego kufla, po czym kiedy myśliwy zajął się kartoflami uznał że ten jest abstynentem i że nie spożywa napojów alkoholowych po czym bezceremonialnie wziął jego browar i popijał do kartofli. Po czym poklepał kompana - Nie pij oszczędzaj na malucha, w końcu na wodę nie pojedzie - Da mruczącego pod nosem pokazał język co musiało wywołać u niego zmieszanie. - Dobra ja zaraz będę z powrotem - powiedział do obwiesiów którzy z nim siedzieli. Wyszedł krocząc ciężkimi skórzanymi butami na zewnątrz, odszedł nieco od całego zajazdu i przy najbliższym odpowiadającym mu drzewie wyjąwszy to co należy odlał się co zajęło mu trochę czasu. - Zaczynało się robić gorąco, jednak dobrze że pokazałem się od mocnej strony, czasem tak trzeba aby oszczędzić późniejszych problemów i być może kilku zabitych... - Przypomniał sobie tych co uciekli do kibla i zaczął chichotać do siebie - Z tymi to się udało hehehe ale czmychli, eh dobra, dobra pora wracać... - Tak to pomyślał chowając to co trzeba, ulżywszy sobie wrócił do knajpy do stolika. - Zimno w pizdu na zewnątrz... - Powiedział do siedzących, po czym skupił się na rozmasowywaniu obolałych członków ciała po długiej podróży i dopijaniu browara.

Altair Drake

Nathan Drake
Nathan Kończył swój posiłek gdy usłyszał Oficera -Nie pij oszczędzaj na malucha, w końcu na wodę nie pojedzie
Nathan Uśmiechnął się i dokończył swój posiłek. Gdy oficer wrócił on sam wyszedł z zajazdu i stanął pod odpowiadającym mu drzewem. Załatwił swoje potrzeby, a następnie wrócił do zajazdu i usiadł przy stole.

Hombre

Officer Joseph Dibble
- Nie odmroziłeś sobie przypadkiem ? - Zagaił żartobliwie Dibble.

Altair Drake

Nathan Drake
-O to się nie martw. Jestem Łowcą, nie takie rzeczy się robiło.
Odpowiedział z uśmiechem Nathan.

Hombre

Officer Joseph Dibble
- Zamierzasz zostać tutaj na noc? Jak zapewne wiesz spanie w samochodzie przy obecnych temperaturach to prawie samobójstwo...
Mnie natomiast ciekawi czy mają tu jakąś wannę i porządne łóżka, wyspał bym się chętnie, na zewnątrz tak tym śniegiem wieje że strach wychodzić. - Sędzia poruszył sprawę noclegu ziewając.

Altair Drake

Nathan Drake
- Mnie też to ciekawi. Raczej w samochodzie nie będę spał. Po pierwsze jest za mały. Po drugie za zimno. A po trzecie piździ jak cholera. Po czwarte w Pizdu śniegu jest. Czy mówiłem jużże jest zimno?
Zaśmiał się Łowca.
- Ale co prawda to prawda. Przydałby się jakiś nocleg oraz kąpiel.
Powiedział Nathan.

Hombre

Soundtrack - http://www.youtube.com/watch?v=XmvNFBNYITQ&feature=related
Officer Joseph Dibble
Joseph zgarnął cały bajzel ze stołu i przygotowała łapę do siłowania się - To jak panie myśliwy idziemy na rękę?- Odchrząkną i wypluł - Jak cię w ogóle zwą? - Rzucił pytając szykując się do siłowania.

Altair Drake

Nathan Drake
-Zwą mnie Nathan Drake. A Ciebie?
Powiedział Altair po czym podał rękę do siłowania się.

Hombre

Officer Joseph Dibble

- Jestem Joseph Dibble aż z Nowego Yorku. Dobra a teraz przejdźmy do rzeczy... - Kurczowo trzymając dłoń przeciwnika zaczął się siłować, obydwaj zawodnicy dawali wiele z siebie. Dibble był zmęczony i wiedział że może to dać znaczną przewagę jego przeciwnikowi.

[link widoczny dla zalogowanych]

Altair Drake

Nathan Drake
Każdy w siłowaniu dawał z siebie wszystko. Nathan po trudzie w końcu pokonał przeciwnika.
-Dobry jesteś muszę przyznać.
[link widoczny dla zalogowanych]

Hombre

Officer Joseph Dibble
Przegrał tak jak przypuszczał, zmęczony nie był sobą a i tak chłop miał sporo krzepy w łapach co przechyliło szalę zwycięstwa. - Masz krzepę w rękach, co prawda zdajesz się niepozorny a jednak dałeś mi radę. Cóż i tak bywa... - Powiedział ziewając...

Altair Drake

Nathan Drake
Nathan był bardzo zmęczony. Ciekawiło go co ten barman od nich może chcieć.
-Ahaaa
Ziewnął.

Hombre

Officer Joseph Dibble
- yhmm - Pokiwał tylko głową i podrapał się za uchem.

Skorpio

Morgan
- Prostaki, na rękę się siłują, widać, że ćwoki z nich - rozmyślał Morgan. I zjadłszy swoją porcję postanowił się przedstawić. - Morgan jestem, moi mili panowie - rzekł, patrząc a to jednemu, a to drugiemu w oczy -I nie ukrywam, że tak jak wy, przyszedłem zobaczyć, co to za cholerna fabryka jest na tej pustyni. Może będziemy współpracować? - wiedział, że będzie to dziwne trio, ale jemu jak najbardziej to pasowało.

Na dworze tymczasem wiało, jak przysłowiowa cholera. Przez dziurawe drzwi co i rusz przedzierały się podmuchy mroźnego powietrza, a w okna bił puszysty śnieg. Knajpa powoli się opróżniała, bo co i rusz czarnuchy wywalały jakiegoś pijaka.

Girion

W barze robiło się już pusto, większość udała się po schodach na górę. Gdy lokal całkowicie opustoszał, znajomy już wam barman zaryglował drzwi, mamrocząc coś pod nosem (kuźwa... co za popierdoleńcy znowu śniegu nanieśli... tyle razy prosiłem w kiblu szczać... żeby im te fujary na mrozie poodpadały...). Gdy skończył zamiatać, dosiadł się do Waszej trójki.
-A co on taki już spity?- Rzucił okiem w kierunku Josepha. -Zresztą nieważne. Zatrzymałem was tutaj, ponieważ mam do was zwykłą przyjacielską prośbę.- Tu na chwilę przerwał, wyciągnął paczkę własnoręcznie skręcanych fajek i odpalił sobie jednego, częstując każdego z Was.
-Nie ma potrzeby was pytać, po co tu przybyliście, wszyscy zjechali się tu w jednym celu. W zamian za dzisiejszy nocleg chciałbym od was tylko prosić o dwie rzeczy. Pierwsza, to żebyście dostarczyli jedną rzecz mojemu kuzynowi w Tonopah. To najbliższa osada do waszego Graala i tak czy siak będziecie musieli się tam pojawić.- Przerwał na chwilę, aby dać wam przetrawić jego propozycję.
-Po drugie chciałbym jeszcze tylko, abyście wracając zatrzymali się tutaj i powiedzieli, coście tam znaleźli.-
Tu barman uśmiechnął się od ucha do ucha.
-Oczywiście będziecie mogli znowu za darmo się nażreć, napić i wyspać. A swoją drogą to kolega mundurowy ma chyba słabą głowę, żeby tak po jednym piwie wyglądać- Tu wskazał na Josepha, którego mroczyło coraz bardziej. Barman zebrał z Waszego stołu puste Litrowe kufle i odszedł za ladę (W sumie to cholerstwo ma aż 12 procent...)
Po chwili wrócił z trzema kluczami od pokoi.
-Jeżeli macie jakieś pytania, to słucham. Jeżeli nie, to proponuję udać się już na spoczynek. Mój kuzyn prawdopodobnie zatrzyma się też w jakimś motelu. Nie, nie ma w tym żadnego haczyka. Proszę o to was, bo nie jesteście ani najemnikami z Las Vegas, ani nie wyglądacie na zwykłych bandziorów. Paczkę dostaniecie rano. Nie, nie ma żadnego wychodzenia w nocy na dwór. Tak, dostaniecie rano jeść. O czymś zapomniałem?-
Wręczył wam klucze od pokoi.