|2020|

Girion

Andrew Outley ruszył pieszo we wskazanym kierunku. Szedł tak jakiś kwadrans, aż zabudowania powoli zaczęły się kończyć i Andrew wyszedł w końcu na otwartą przestrzeń. Droga prowadziła cały czas w tym samym kierunku - na zachód. Kilka razy ktoś przejechał drogą, wszyscy w stronę fabryki. Co dziwne, nikt nie jechał z przeciwnego kierunku.
Teren zrobił się już całkiem opustoszały, tylko gdzieniegdzie pojawiały się pojedyncze krzewy lub drzewa. Andrew wyszedł już zdecydowanie dalej niż "kilkaset metrów za miasto", jak to poinstruował go Robert, jednak od wyjścia z miasta żadnych zabudowań nie dostrzegł. Przed Andrewem za to rozciągało się teraz dość rozległe wzniesienie. Zniechęcony tym Andrew być może by zawrócił, jednak w połowie drogi na wierzchołek wzgórza dostrzegł jakiś budynek. Zdecydowanie nie była to fabryka, wyglądało to raczej na nieużywaną stację paliw. Istotne było jednak to, że koło niej stało sporo pojazdów i kręcili się jacyś ludzie. Po dojściu do stacji zobaczył około 30 gangerów z V8 i ze 20 opryszków z mniej rozpoznawalnych grup. Większość siedziała pod ścianą budynku, kilku kręciło się bez celu, w środku stacji było tylko kilka osób rozmawiających ze sobą. Wyglądali na dość przejętych i wściekłych, niestety Andrew nie mógł z tej odległości usłyszeć prowadzonej przez nich rozmowy. Co innego rozmowy ludzi na zewnątrz budynku, wszyscy gadali jak najęci, co tworzyło swoisty gwar.
-...nie przejdziemy tą drogą...-
-...ciekawe, co szef wykombinuje...-
-...ja słyszałem, że dogadali się z ...-
-...chłopaki na dole chyba jeszcze się trzymają...-
-...a weź mnie już nie wkurwiaj...-
Ponadto co chwila w rozmowach powtarzały się słowa:
Zasieki
Snajper
Pazury
Gdzieś w oddali uderzył grzmot, ponadto zaczął wiać chłodny, północny wiatr...