Agarwaen
Dołączył: 22 Sty 2011
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 15:22, 09 Paź 2011 Temat postu: Nathel |
|
|
Poziom: 7
Doświadczenie:
Imię: Nathel
Płeć: mężczyzna
Rasa: człowiek
Charakter: chaotyczny neutralny
Wiek: 17 lat
Klasa: czarodziej
Bóstwo: "dobra" Wee Jas (patrz dalej)
Wygląd:
- Wzrost i waga: 150 cm, 55 kg
- Oczy: czerwone
- Włosy: długie, brązowo czerwone
- Ogólny opis: Nathel to całkiem dobrze zbudowany młody chłopak. Jest typowym przedstawicielem rasy ludzkiej. Zaliczamy go do istot o średnim wzroście.
Ma gładką, stale uśmiechniętą, młodzieńczą twarz. Jego cechami charakterystycznymi są krwistoczerwone oczy oraz czarny tatuaż przedstawiający smoka, wymalowany na jego lewym ramieniu.
Statystyki:
Atrybuty:
- Siła: 10
- Zręczność: 14
- Budowa: 10
- Inteligencja: 16
- Roztropność: 16
- Charyzma: 12
Punkty Wytrzymałości: 28
Klasa Pancerza: 12
Dotyk: 12
Nieprzygotowany: 10
Inicjatywa: +2
Bazowa premia do ataku: +3
Zwarcie: 3= 3 (bpda) - 0(SI)
Dystans: 5= 3 (bpda) + 2(ZR)
Rzuty obronne :
Wytrwałość: 2=2+0(Bud)
Refleks: 4=2+2(Zr)
Wola: 8=5+3(Rzt)
Umiejętności:
Koncentracja – 13=10+3(rzt)
Czarostwo – 8=6+2(int)
Odczytywanie zapisków – 8=6+2(int)
Dyplomacja – 8=5+1(cha)+2(atut)
Wyczuwanie pobudek – 10=5+3(rzt)+2(atut)
Wiedza tajemna – 7=5+2(int)
Jeździectwo - 6=4+2(zr)
Blefowanie 5
Używanie magicznych urządzeń 5
Atuty:
Wyzbycie się składników
Mistrzostwo w czarach
Bieg
Broń egzotyczna (gword)
Negocjowanie
Przywołanie chowańca
Zapisanie zwoju
Czary Zapamiętane:
(DZIEDZINA: WYWOŁYWANIE)
Poziom 0:
Poziom 1:
Odrzuc
Odporność na żywioły
2x Tarcza
Poziom 2:
Poziom 3:
Poziom 4:
Znane Czary:
Poziom 0:
Nekro
Dotyk zmęczenia
Zranienie nieumarłego
Poz
Odczytanie magii
Wykrycie magii
Wykrycie trucizny
Uniw
Kuglarstwo
Mistyczny znak
Wywoł
Promień mrozu
Raca
Światło
Tańczące światła
Widmowy głos
Poziom 1:
Odrzuc
Odporność na żywioły
Tarcza
Poz
Identyfikacja
Rozumienie języków
Poziom 2:
Poziom 3:
Poziom 4:
Charakterystyka: Charakter Nathela kształtował się przez lata ciężkich przeżyć. Dzięki przykrym doświadczeniom odnalazł swój życiowy cel. W czasie pobierania nauk u wyznawców Wee Jas, bogini ukazała mu się osobiście. Uczyniła z młodzieńca swojego obrońcę.
Ludzie uważają go za obłąkanego. Dzieje się tak dlatego, że bardzo często rozmawia ze swą wyimaginowaną znajomą.
Dzięki Silith (tak brzmi "prawdziwe imię Wee") Nathel stał się przedstawicielem istot neutralnych. Wierzy w ostateczną równowagę sił i nie lubi postrzegać czynów jako dobrych czy złych. Robi wszystko, by nie stawać bo stronie dobra lub zła, prawa czy chaosu.
Zajął się polowaniem na potwory, co bezpośrednio wynikło z potrzeby zarobku. Podświadomie wierzy jednak, że zajęcie to zostało mu przydzielone przez siły wyższe. Jego obowiązkiem jest ochrona słabszych.
Ekwipunek:
- księga zaklęć
- sakiewka, do pasa
- zestaw alchemiczny (wierzchowiec)
- atrament (wierzchowiec)
- plik pergaminów (wierzchowiec)
- racje podróżne (wierzchowiec)
- bukłak z wodą (wierzchowiec)
- 2x patyk dymny
- 1x antytoksyna
- garnuszek (wierzchowiec)
Broń:
- gword
- pistolet skałkowy
Zbroja:
- brak
Inne wyposażenie:
- wierzchowiec
Historia:
Przed niewielką chatką zebrała się pokaźna grupka gapiów. Ludzie z zainteresowaniem wpatrywali się w dogasające już zgliszcza domku.
-Poszli stąd, ale już! Zrobić miejsce, bo wychłostać każę! - wrzeszczał dowódca dwunastoosobowego oddziału halabardników.
Mimo tego gwar stawał się coraz większy, a pod chałupkę napierali kolejni mieszkańcy miasta. Gdyby mogli, pewnie stratowaliby tych biednych strażników. Na szczęście Ci ostatni trzymali się mocno, kując od czasu do czasu natarczywych ciekawskich.
-Rozejść się, zrobić przejście dla kapitana! - krzyknął ktoś, gdzieś zza tłuszczy.
Na miejsce dotarł kolejny oddział żołnierzy. Grupka z trudem przecisnęła się między zgromadzonymi. Na ich czele stał kapitan pobliskiej strażnicy, głównodowodzący wojsk tej prowincji. Dowódca halabardników podbiegł do niego szybko i oddał należące się mu honory.
-Darujcie sobie, żołnierzu. Opowiedzcie lepiej, co też tu zaszło - kapitan odparł spokojnie, po czym skinął do podwładnego na znak, by ten wprowadził go do środka.
-Takiego widoku nawet w rzeźni żem nie widział, panie kapitanie. Czternaście trupów, w tym siedem zwęglonych i dwa w kawałeczkach. Z resztą, co ja będę mówił, niech pan sam patrzy... - powiedział żołnierz.
Faktycznie to, co zobaczył dowódca, nie wymagało żadnych objaśnień.
Znajdowali się w piwnicy pod chatką. Pomieszczenie było duże i dobrze oświetlone. Ustawiony w centrum sali ołtarz wskazywał na to, że było to miejsce kultu. Z resztą nie byle jakiego - na ścianach wisiały liczne obrazy przedstawiające Wee Jas, boginię śmierci.
Wystrój pomieszczenia napawał żołnierzy lękiem i grozą. Leżące wokół ciała idealnie do niego pasowały. Wydawało się, że były jego częścią. Rozbryzgana wszędzie krew idealnie komponowała się z zapalonymi jeszcze świecami i innymi elementami wyposażenia wnętrza.
- No kto by pomyślał... Mieliśmy wyznawców bogini Wee Jas pod nosem... - rzekł wyraźnie zniesmaczony kapitan. - Wygląda na to, że będziemy musieli poszukać naszego bohatera i obsypać go złotem?
Żołnierz milczał długo, nim odpowiedział. Na jego twarzy widoczne było zmieszanie.
-Sprawa nie jest chyba taka prosta - odparł wreszcie. - Proszę tylko spojrzeć, o chociażby na tego tutaj. To ciało niejakiego Harvingsa, jednego z najbardziej wpływowych ludzi w całym kraju - wskazał jednego z trupów, trącając go delikatnie czubkiem buta.
Po chwili milczenia podszedł do kolejnego ciała.
-Ten tutaj to Kirv, jeden z naszych. Służył pod panem ze dwa lata. Ciało zwęglone, ledwo rozpoznawalne, ale znaleźliśmy przy nim charakterystyczny miecz. Powinieneś go panie rozpoznać - podał dowódcy lekko sczerniałe ostrze.
Kapitan widocznie je rozpoznał, gdyż zagryzł wargę i pokiwał potakująco głową.
-I tu mamy ciekawy okaz. Hesst, jeden z najbardziej cenionych kapłanów. Sam król korzysta z jego usług - tu na chwilę przerwał, po czym z głupkowatą miną dodał - znaczy się, korzystał...
Żołnierz omówił po kolei każde z ciał. Właściwie to prawie każde, bo nie wszystkie dały się rozpoznać. Jednakże dobitnie przekazał to, co chciał przekazać - większość z leżących w pomieszczeniu zwłok należało niegdyś do ważnych osobistości. Na tyle ważnych, że nagła ich śmierć mogła się co niektórym nie spodobać.
-Najdziwniejsza jednak w tym wszystkim jest osoba sprawcy. Tak kapitanie, nie przesłyszał się pan. Podejrzewamy, że sprawca był tylko jeden. Wszystko wskazuje na to, że rozegrała się tu walka magiczna. Proszę spojrzeć chociażby na tę ścianę... - wskazał miejsce, w którym leżały rozrzucone kawałki mięsa. -Nie da się w ten sposób poćwiartować ciała. Bez wątpienia musiała rozerwać go magiczna energia.
***
WYDARZENIE MA MIEJSCE DWA LATA PÓŹNIEJ. DO POKOJU KAPITANA WCHODZI ŻOŁNIERZ PROWADZĄCY ŚLEDZTWO W SPRAWIE "RZEZI W BOWERSTONE"
-Zdajcie raport.
-Wygląda na to, że nasz sprawca jest jeszcze dzieckiem. W tym momencie powinien mieć jakieś 17 lat. Pochodzi ze szlacheckiego rodu, z rodziny de Wett. Jego ojciec, Arkturr, był znakomitym dowódcą. Wsławił się w wielu bitwach na służbie naszego Pana. Stąd też jego przydomki: artysta pola bitwy, pogromca niewiernych, ostrze sprawiedliwości... Uznano go za martwego jakieś 11 lat temu. Brał wtedy udział w bitwie, w której wyrżnięto naszych do nogi. Jego ciała co prawda nie znaleziono, ale cóż innego mogło go spotkać na terytorium wroga? Nie wiem, jak to było. Istotny dla nas jest fakt, że osamotniona matka sześcioletniego chłopca dość szybko znalazła sobie nowego małżonka. Jego decyzją było pozbycie się malca z domu. Nathel, bo tak ów malec miał na imię, ciężko pobity przez ojca został wyrzucony na ulicę. Potem, za pewne, włóczył się i kradł. Ciężko stwierdzić, co właściwie się z nim działo. Mamy zbyt mało świadków, by móc rozwikłać tę sprawę. Podejrzewamy, że ciężka sytuacja chłopca skusiła nasze ofiary do wykorzystania go do swoich brudnych celów. Rozgoryczony młodzieniec przyjął propozycję wstąpienia do sekty, gdzie najprawdopodobniej opanował sztukę magiczną. Myśleli za pewne, że targany żądzą zemsty wyeliminuje swojego ojczyma. Mamy podstawy, by sądzić, że nie był zbyt przychylną im osobą. Próba zrobienia mu czegokolwiek mogła nadszarpnąć ich reputację. Całkiem inaczej wyglądałby akt zgonu szlachcica, gdyby zapisano, że zginął z ręki żądnego zemsty dziecka. Cóż, widać nie przewidzieli, że zniszczy ich własna broń. Zastanawiam się tylko, jak ten dzieciak mógł zaskoczyć swoich mistrzów? Jakby nie było, wykończył w pojedynkę nie tylko swojego nauczyciela, ale cały ten szatański krąg. Co też nim kierowało...?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Agarwaen dnia Sob 19:58, 15 Paź 2011, w całości zmieniany 21 razy
|
|